Kasia ur. w 2005 r.
W styczniu 2007 r. jej rodzice zauważyli, że dziewczynka nietypowo przechyla główkę w lewą stronę. Zaniepokojeni poprosili o pomoc pediatrę. Ten skierował ich do okulisty i laryngologa, by wykluczyć, że Kasia nie dowidzi lub nie dosłyszy. Żadnych zmian jednak nie stwierdzono. Na początku lutego zachorowała na zapalenie płuc i trafiła do suwalskiego szpitala. Tam rodzice pytali lekarzy o przyczynę przechylania główki. Tomografia komputerowa wykazała guza mózgu. Ulokował się na móżdżku i rdzeniu mózgowym. Był dość duży, miał ponad trzy centymetry średnicy. Dziewczynka trafiła do warszawskiego Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie pierwszego marca zrobiono rezonans komputerowy, a cztery dni później operację. Lekarze nie mogli zwlekać, guz u takiego małego dziecka rośnie bardzo szybko, nawet 3 milimetry na dobę.
Jeszcze kilka tygodni i byłoby za póżno na jakąkolwiek pomoc. Operacja trwała kilka godzin, które okazały się najtrudniejszymi w życiu jej rodziców. Zanim do niej doszło, mama dziewczynki czuła jakby podpisywała wyrok na własne dziecko. Lekarze bowiem uprzedzili ją o kilku możliwych, niestety czarnych scenariuszach.
Mogło się okazać, że sytuacja jest beznadziejna i guza nie da się usunąć, albo nastąpi utrata wzroku bądź trwałe kalectwo, nawet śmierć.
Szczęśliwie lekarzom udało się usunąć guza. Jednak po dokładnym zbadaniu okazało się, że nowotwór jest czwartego stopnia złośliwości, czyli ten najgorszy. Kasia po operacji przez sześć tygodni nie chodziła, miała trudności z siadaniem, była karmiona przez sondę. Po miesięcznym pobycie na oddziale neurochirurgii CZD trafiła na onkologię. Założono w jej serduszko rurkę, przez którą podawano chemioterapię. Chemia wyniszczala jej organizm, łatwo było o infekcje, nawet najdrobniejsza uniemozliwiała wlew. Powodowała też skutki uboczne, niszczyła nerki, wątrobę. Kasia straciła wszystkie włoski, schudła. Przeszła 22 chemioterapie. Często wracała do szpitala ze względu na powikłania. Przez dwa lata rodzina żyła w ogromnym stresie, trudno było wyrokować, co przyniesie kolejny dzień. Na szczęście kilkukrotne tomogrfie nie wykazują zmian w jej mózgu. W pażdzierniku 2008 roku miała ostatnią chemioterpię. Przez najbliższe 10 lat musi regularnie jeżdzić do Warszawy na badania kontrolne, jej rodzice boją się każdej wizyty.
|